środa, 6 lutego 2013

magic

14 STYCZNIA 2013
Jak czasu tu szybko leci, ludzie, masakra. Jesteśmy tu już 4 dni, a ja mam wrażenie że dopiero przyjechaliśmy. Nie chcę wracać, kocham to miejsce. Wczoraj znowu byliśmy na stoku. Moje umiejętności jazdy na snowboardzie pną się ku górze. Już się nie wywracam tak często...chyba że jakaś siła obca (czyt. chłopaki) sprawia że ląduje w zaspie. Wczoraj jeździliśmy cały dzień, najpierw na sankach, potem narty lub snowboard. Wieczorem zorganizowaliśmy wielką bitwę śnieżną. Moja drużyna składała się z Zayna, Nialla i Kate i Dan. Niestety przegraliśmy, choć to było bardzo niesprawiedliwe. Mieliśmy przy tym dużo frajdy. Potem jak co wieczór rozpaliliśmy w kominku, usiedliśmy w salonie zajadając się pizzą. Niall zaczął grać na gitarze. Po tych kilku dniach stwierdzam, że jesteśmy świetną ekipą, bardzo zgraną paczką przyjaciół. Tak chyba mogę ich tak nazwać. Każdy troszczy się o każdego. Myślę że w naszym gronie zasada ,,jeden za wszystkich, wszyscy za jednego'' świetnie się sprawdza. Nie wyobrażam sobie życia bez tych ludzi. Co do mojego związku z Harrym..nie jesteśmy zwykłą parą. Prawda jest taka że nikt nawet nie zauważył że nią jesteśmy. Ja też nie chciałam bardzo się z tym afiszować bo dopiero zaczynaliśmy. Harremu to nie odpowiadało tak jak mi, ale był dzielny. Wiedziałam że zakochuje się w nim bez pamięci i bałam się tego. Nigdy nie chciałam być zależna od kogoś, a wydawało mi się że bez niego nie potrafię normalnie funkcjonować. Przez to właśnie nie chciałam pośpiechu, potrzebowałam czasu żeby nabrać do tego dystansu i sprawić żeby nie zależało mi ZA bardzo. Dzień skończyliśmy około 23, gdy większość zasypiała już na kanapie w salonie. Wróciliśmy do pokoi i grzecznie poszliśmy spać.
Dzisiaj wstałam o 11, miałam cudowny sen. Śniło mi się że byłam na koncercie Harrego, a on zadedykował mi piosenkę i śpiewał tylko dla mnie patrząc mi głęboko w oczy. ,,Nie, nie, nie! Tak nie może być!'' - krzyczałam w duchu, wiedząc że nie ma minuty bym o nim nie myślała. ,,Nawet gdy śpię'' - zrobiłam zniesmaczoną minę. Dzisiaj na stok mieliśmy iść dopiero o 17, więc mieliśmy trochę czasu wolnego. Wzięłam długą kąpiel, ubrałam się i zeszłam na dół. ,,Jedźmy do Wenecji!'' - krzyknął Niall, wbiegając do kuchni. Po krótkiej analizie stwierdziliśmy że to świetny pomysł i udaliśmy się do miasta zakochanych. Około 14 byliśmy już na miejscu. Poszliśmy na obiad do tamtejszej restauracji. Potem jakoś tak wyszło że podzieliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Ja z Harrym udaliśmy się pod balkon szekspirowskiej Julii. To cudowne miejsce. Porobiliśmy sobie kilka zdjęć i ruszyliśmy przed siebie weneckimi ścieżkami. Złapaliśmy się za ręce. Nagle podbiegł do nas jakiś mężczyzna i zrobił nam zdjęcie. Nim zdążyliśmy zareagować zniknął. ,,Świetnie'' - powiedział Harry z niezadowoloną miną. Zapytałam o co mu chodzi, na co odpowiedział mi ,,No teraz wszyscy się o nas dowiedzą. Będą plotkować, robić afery. Chciałem od tego odpocząć.''. Przez chwile milczałam, puściłam jego rękę. Myślałam że chce żeby wszyscy się dowiedzieli, może nie wszyscy ale no myślałam ze nie chciał się z tym jakoś specjalnie ukrywać. Zabolało mnie to co powiedział, poczułam się jakby się mnie wstydził. Po chwili odpowiedziałam z ironią ,,W końcu jesteś gwiazdą, czego innego się spodziewałeś.'' i ruszyłam przed siebie, zostawiając go w tyle. Podbiegł do mnie i przeprosił, wręczając kupioną przed chwilą różę. Zabrałam różę ale nic nie powiedziałam. Milczeliśmy przez resztę drogi, byłam zła. Miałam do tego powody. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przyszliśmy w umówione miejsce gdzie mieliśmy się spotkać z resztą i wrócić do domu, przebrać się i iść na stok. Dopiero o 18 byliśmy na stoku. Pojeździliśmy dwie godziny, szybko zleciało. Wróciliśmy do domu. Ja jeszcze chwile zostałam w ogrodzie wpatrzona w gwieździste niebo. Gdy zrobiło mi się zimno, weszłam do środka. Ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było. ,,Wyszli beze mnie?'' - pomyślałam ze smutkiem. Weszłam do kuchni i zobaczyłam kopertę na blacie. Podeszłam i zobaczyłam na niej swoje imię. Szybko otworzyłam i przeczytałam liścik. ,,O 21 na rogu Canal Grande, będę czekał, H.'' I w tym momencie cała złość na niego znikła. Zabrałam kurtkę i wybiegłam z domu, by się nie spóźnić. Doskonale wiedziałam jak dotrzeć na wskazane miejsce, bo było ono wyjątkowe, właśnie tam powiedziałam Harremu że chcę z nim być. Byłam 2 minuty przed czasem, wolny czas wykorzystałam na uregulowanie oddechu, ponieważ całą drogę biegłam. Nagle ktoś zasłonił moje oczy dłońmi. ,,Harry wiem że to Ty'' - powiedziałam nieustraszonym głosem, mimo że gest mnie wystraszył. Zdjęłam jego ręce i obróciłam się w jego stronę. Widać było że jest zdenerwowany. ,,Przepraszam za dzisiaj, ja po prostu nie mogę poradzić sobie z tą całą sytuacją. Chciałbym każdemu powiedzieć o nas, ale Ty masz jeszcze wątpliwości, więc nie chciałem na Ciebie naciskać. Głupio wyszło...'' - wykrztusił w końcu. Uśmiechnęłam się do niego i go pocałowałam. ,,To dokąd mnie zabierasz?'' - zapytałam z ciekawością. ,,Zobaczysz...'' - odpowiedział z tajemniczym wyrazem twarzy. Szliśmy jakieś 10 minut pieszo. Było mi trochę zimno, ale szliśmy wtuleni w siebie, więc miałam solidne źródło ciepła. W końcu doszliśmy. ,,Lodowisko'' - wykrzyknęłam ciesząc się jak małe dziecko na widok nowej zabawki. Harry powiedział ,,Znam Cię na pamięć, wiedziałem że Ci się spodoba''. Rzuciłam mu się na szyję i pobiegliśmy do wypożyczalni po łyżwy. Dawno nie jeździłam więc musiałam sobie co nieco przypomnieć ale miałam u boku Harrego. To było szalenie romantyczne, być z nim, tam, jeżdżąc trzymając się za ręce.Wygłupialiśmy się jak dawniej, spontanicznie, z dystansem. Koło 23 wracaliśmy do domu. Przed drzwiami szepnęłam do Harrego ,,Niech wszyscy się dowiedzą. Liczymy się tylko my i to co tu i teraz.'' na co Harry zaśpiewał swój fragment piosenki ,,Magic'':
B-b-baby c’mon over
I don’t care if people find out
They say that we’re no good together

And this never gonna work out 
Harry nie wytrzymał i ze szczęścia wziął mnie na ręce delikatnie całując. To było to, nie da się tego opisać, ale to uczucie to chyba miłość...


no przebrnęłam przez to, chyba mam jakiś słaby moment czy coś. 
przepraszam że dopiero teraz dodaje, ale miałam trening i niedawno wróciłam.

dodam coś jeszcze chyba dzisiaj, tak na 90%.

xoxo.

3 komentarze:

  1. Matko, ale ten blog jest swietny, jaram sie nim jak glupia. Jesli masz wene, korzystaj z niej, bo to radosc dla naszych oczow. Cos niesamowitego, ale jestem podjarana.

    Wpadniesz? http://yoursmmille.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. o mamo, dziękuje bardzo, te słowa normalnie podniosły mnie na duchu jak żadne inne ^^ jasne że wpadnę! : )

      Usuń