niedziela, 10 lutego 2013

lazy day full of impressions

24 STYCZNIA 2013
No i nadszedł czas powrotu. Gdy jest się szczęśliwym czas leci tak szybko, że aż nie można uwierzyć że poprzednie dni należą już do przeszłości. Chciałabym zatrzymać na chwilę czas, nacieszyć się tym co jest tu i teraz, bo to jest niesamowite. Mam przy swoim boku faceta, którego kocham, który mnie kocha, opiekuje się mną i jednocześnie jest moim przyjacielem.Jestem w romantycznym i pięknym miejscu, z którym będę miała niezapomniane wspomnienia. Nie da się opisać tego co czuję. Dzisiaj trochę zwolniliśmy. Nigdzie się nie spieszyliśmy, spaliśmy do woli. Graliśmy w różne gry planszowe, słuchaliśmy muzyki, rozmawialiśmy. To była taka przerwa w tym wszystkim. Ostatnio byliśmy ciągle zabiegani, razem bo razem ale dużo się działo. Wstaliśmy więc o 12, zjedliśmy śniadanie w łóżku. Typowe paryskie śniadanie w nietypowym stylu podane przez Harrego. Czegóż więcej można chcieć? Niczego. Nie spieszyliśmy się z niczym, dopiero o 17 mieliśmy lot. Planowaliśmy iść na zakupy. Nieubłaganie zbliżał się 1 luty - urodziny Harrego. Kompletnie nie miałam pomysłu na prezent dla niego, a musiałam już zacząć się zastanawiać. Wymyśliłam imprezę niespodziankę, ale do tego potrzebowałam chłopców z 1D. Planowałam z nimi pogadać o tym po powrocie do domu. To nie załatwiało kwestii prezentu. Stwierdziłam że dzisiaj się za czymś rozejrzę, ale nie miałam nic konkretnego na myśli. O 13 zwlekliśmy się z łóżka. Zagraliśmy w kamień, papier, nożyce kto idzie pierwszy do łazienki. Mieliśmy przy tym sporo śmiechu. Wygrałam i poszłam wziąć długą kąpiel. Ubrałam się i uczesałam.
O 14 wyszliśmy z hotelu. Planowaliśmy wrócić przed 16 po rzeczy itd. Szał zakupowy w Paryżu to zupełnie co innego. Wciąga to dwa razy bardziej niż normalne zakupy. Trwa to znacznie dłużej, z racji że jest tu wiele pięknych i drogich rzeczy, na które znacznie trudniej jest się zdecydować niż normalnie. Byłam zadowolona ze swoich zakupów, niczego nie żałowałam.
Harry kupił sobie kolejną parę butów, koszulki i kurtkę. Oprócz rzeczy dla siebie nie mógł się powstrzymać od kupna pewnej koszulki.  W sumie gdyby on mi jej nie kupił pewnie sama bym się na nią zdecydowała. Była czadowa, sami zobaczcie:


,,To tak żebyś wiedziała że niezależnie od tego co się stanie zawsze będę z Tobą!'' - powiedział Harry wręczając mi prezent. Używał mocnych słów, nie tylko teraz, za każdym razem, co sprawiało że czułam się wyjątkowa. Czasem nawet szczypałam się w rękę by sprawdzić czy na pewno to wszystko to nie sen. o 16 wróciliśmy do hotelu. Zapakowaliśmy swoje rzeczy do samochodu i ruszyliśmy na lotnisko. Po drodze zrobiliśmy jeszcze małe zakupy spożywcze. Dzisiaj miałam zobaczyć swój nowy dom, mój dom. Nie mogłam się doczekać, choć nie za dużo o tym myślałam tak teraz moja ciekawość przekroczyła wszelkie standardy. Rozmawiając z Susan wczoraj przez telefon, powiedziała że wszystko jest już gotowe i czeka na mnie. Wspomniała też że efekt jest piorunujący. O 17 nasz samolot wystartował. Podróż trwała wyjątkowo krótko. Przed 23 byliśmy już pod moim domem. Poprosiłam Harrego aby wszedł ze mną. Chciałam żeby w tym ważnym momencie był ze mną. Przekręciłam klucz w zamku i nacisnęłam klamkę. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Mój wymarzony dom. Każde pomieszczenie dokładnie tak jak sobie wymarzyłam.
Wszystko było perfekcyjne. Harry był pod wrażeniem, zresztą ja też. Zaprosiłam go do swojego domu i poprosiłam by został na noc! To był cudowny dzień. Długo nie mogłam zasnąć z nadmiaru wrażeń, jednak po dłuższej chwili obojgu nam się to udało.

przepraszam że dopiero teraz dodaje, ale byłam dzisiaj na nartach i dopiero wróciłam.
mam nadzieje że Wam się spodoba ten rozdział! już jutro kolejny..
po obejrzeniu zwiastunu filmu o 1D nie mogę opanować się 
od płaczu że tyle będę musiała na niego czekać.
life is brutal.
xoxo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz