środa, 6 marca 2013

let's start the tour

20 LUTEGO 2013
Wczorajszy dzień był jednym z tych najważniejszych. Zakochałam się w swoim tatuażu, a nawet dwóch. W sumie nawet nie bolało tak bardzo. Spełniło się moje marzenie, tylko to się liczyło. Noc minęła mi bardzo przyjemnie. Dawno się tak nie wyspałam. Obudziłam się koło 10. Harry jeszcze spał. Nie mogłam od niego oderwać oczu. Wiecie to jeden z tych momentów kiedy uświadomiłam sobie, że jestem cholerną szczęściarą, a mój chłopak który śpi obok mnie jest tylko i wyłącznie mój i niezaprzeczalnie mnie kocha. Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam mu zdjęcie. Jak będzie w trasie to to zdjęcie będzie miało dla mnie naprawdę duże znaczenie. Jednak długo nie nacieszyłam się tą chwilą, ponieważ mój chłopak otworzył swoje piękne, zielone oczy.
H: Dlaczego mi się tak przyglądasz?
N: Muszę się nacieszyć tym widokiem na zapas. Poza tym ciężko mi uwierzyć, że Cię mam i że to jawa, nie sen.
H: Wiesz mam doskonały pomysł jak Ci uświadomić to, że jestem prawdziwy. - na te słowa złożył pocałunek na moich ustach.
N: No powiem Ci, że nie do końca mnie przekonałeś. - tym razem to ja wpiłam się w jego usta. - Jakie mamy plany na dzisiaj?
H: Koncert trwa od 16 do 18. Na 20 zarezerwowałem Ci bilet do domu. - te słowa wcale nie były przyjemne dla ucha - Tak więc teraz trochę poleniuchujemy, pójdziemy do ogrodu na basen czy coś w tym stylu. Pomyślałem, że o 14 moglibyśmy iść na miasto z resztą chłopaków i zjeść obiad, masz coś przeciwko?
N: W życiu, bardzo chętnie zjem obiad w Waszym towarzystwie, w końcu nie tylko z Tobą się rozstanę na dobre kilka miesięcy. - powiedziałam, mimo wszystko uśmiechając się. Byłam prawie pewna, że pogodziłam się i oswoiłam z myślą o ich trasie koncertowej. Wszystko sobie poukładałam w głowie i było mi dobrze. Nie reagowałam już tak mocno jak wcześniej.
H: No to bardzo się cieszę. Zaraz napisze im sms'a ze szczegółami spotkania. A teraz ja pójdę zrobić nam śniadanie, a Ty czuj się jak u siebie. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
N: Tak jest, gwiazdo! - zażartowałam, na co Harry zaczął mnie łaskotać. - Nie, dobra, skończ, przepraszam no. To się nie powtórzy. - błagałam.
H: No ja myślę, w przeciwnym razie wiesz co Cię czeka mała.
N: Idź już po to śniadanie, bo mój brzuch się niecierpliwi. Ja w tym czasie się przebiorę i spotkamy się w ogrodzie.
H: Dobrze, tylko ubierz strój kąpielowy. No wiesz tak na wszelki wypadek, gdybyś wpadła do wody czy coś. - powiedział śmiejąc się i opuścił pokój.
N: Zapomnij o tym! - krzyknęłam, bo byliśmy sami w domu. Normalnie bym pewnie tego nie zrobiła. Przy jego rodzinie czułam się mniej komfortowo.
Zabrałam ciuchy, strój kąpielowy i poszłam do łazienki się przebrać. W sumie dobrze, że go zapakowałam. Bycie w związku z Harrym nauczyło mnie, aby być przygotowanym na wszystko. Taka nutka niepewności jest chyba dobra. Znaczy ja ją uwielbiałam. To było jednocześnie ekscytujące i wkurzające. Ale i tak mi to nie przeszkadzało. Po 15 minutach opuściłam łazienkę i zeszłam na dół. Harry właśnie zanosił śniadanie do ogrodu. Zapach świeżej kawy unosił się w powietrzu. Zamyśliłam się na chwilę: ,,Kurdę, nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa. W zasadzie to nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie to uczucie jest fajne. Ale teraz czuję, że to jest to. TO JEST SZCZĘŚCIE'' - myśląc uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle Harry wyrwał mnie z mojego transu.
H: Kochanie, śniadanie stygnie.
N: Już idę.
Szczerze nie sądziłam, że mój chłopak robi takie wspaniałe tosty. Może to zasługa domowej roboty konfitury, nie wiem. W każdym bądź razie było pyszne.
N: To ja posprzątam, a Ty jazda na górę się przebrać. - na te słowa Harry wstał od stołu i podszedł do mnie.
H: Uwielbiam jak masz nade mną władzę. - szepnął mi do ucha i pocałował w policzek.
Pozanosiłam brudne naczynie da kuchni i rozłożyłam sobie leżak w ogrodzie. Wysmarowałam ciało olejkiem, założyłam okulary przeciwsłoneczne i oddałam się relaksowi. Błogi spokój przerwał mnie plusk wody, który powstał gdy Harry wskoczył do wody.
N: Wariat! - skomentowałam.
H: Ale za to jaki kochany.
N:...i pewny siebie. - dodałam z nutką ironii.
H: No wskakuj, przecież nie będę sam się kąpał.
N: Póki co będziesz musiał, bo przez najbliższą godzinę nie mam zamiaru dotykać tej lodowatej wody.
H: Się okaże. - dodał tak cicho, że nie usłyszałam i zanurzył się pod wodę.
Po raz kolejny odpłynęłam w krainę marzeń. Nagle poczułam jakbym unosiła się w powietrzu. Z trudem otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Harrego trzymającego mnie na rękach.
N: Nawet się nie... - nie zdążyłam dokończyć, bo wylądowaliśmy oboje w wodzie.
Chlapaliśmy się, wygłupialiśmy i skakaliśmy do wody przez dobre dwie godziny. Po oswojeniu się woda była całkiem przyjemna. Po tylu wygłupach zgłodnieliśmy. O 13 opuściliśmy basen i poszliśmy się przyszykować na obiad z chłopakami. Ubrałam wybrany zestaw i zeszłam na dół, gdzie Harry już na mnie czekał. O wyznaczonej godzinie, w ustalonym miejscu spotkaliśmy się z resztą bandu. Zjedliśmy obiad i miło spędziliśmy czas słuchając dowcipów Louisa. Odniosłam delikatne wrażenie, że Niall mi się przyglądał przez cały czas. Ale pewnie tylko mi się wydawało. Po skończonym posiłku udaliśmy się na miejsce koncertu na próbę chłopaków. W sumie to był mój pierwszy raz. Wcześniej nie widziałam ich występów na żywo. Po raz kolejny uświadomiłam sobie jak wiele w moim życiu się zmieniło. Zastanawiał mnie fakt czy nadal jestem tą samą osobą co kiedyś, czy może zmieniłam się? A jeśli przeszłam metamorfozę, to na lepsze czy na gorsze? Nie znajdując odpowiedzi na te pytanie uważnie wsłuchałam się w koncert chłopaków. Miałam dość dobre miejsce na widowni, więc widziałam ich w całej okazałości. Atmosfera na koncercie była niesamowita. Tysiące światełek, śpiew fanów. Czysta magia, którą można było poczuć. Co do chłopaków to spisali się na medal. Bardzo podobało mi się ich zachowanie na scenie, byli sobą, nie musieli nikogo udawać. Cieszyli się chwilą i to było piękne. Rozpoczęcie trasy w taki sposób zwiastowało jej sukces. Po cudownym show udałam się za kulisy do chłopaków. Nie było łatwo przedrzeć się przez tłum fanów, ale podołałam temu zadaniu. Poczekałam na chłopców aż się przebiorą i pogratulowałam im świetnego występu. Potem pożegnałam się z każdym po kolei i razem z Harrym pojechaliśmy do jego domu po moje rzeczy. Dobrze, że nie miałam wielu bagaży, bo pewnie bym spóźniła się na samolot. Na lotnisku byliśmy o 19.45. Mieliśmy mało czasu na pożegnanie, ale ja nie potrzebowałam więcej. Nie lubiłam pożegnań i dlatego wolałam, aby to nie trwało za długo.
N: Będę tęsknić.
H: Będę dzwonił codziennie, kilka razy dziennie! Jesteś dla mnie najważniejsza nie zapominaj o tym.
N: Nigdy w życiu nie zapomnę.
H: Niedługo się zobaczymy. - na te słowa do oczu napłynęły mi łzy, po kilku minutowej walce z nimi, dałam im upust. Nie umiem czy to były łzy szczęścia czy smutku. Chyba i jedno i drugie. Szczęścia, bo miałam chłopaka, który na każdym kroku pokazywał mi jak bardzo mnie kocha. Smutku, bo musieliśmy się rozstać.
N: Będę na Ciebie czekać. Chyba muszę już iść, bo mój samolot zaraz startuje. Poza tym wiesz, że nie lubię pożegnań.
H: Kocham Cię!
N: Ja Ciebie też. Bawcie się dobrze z chłopakami na kolejnych koncertach. Ucałuj ich jeszcze raz ode mnie.
H: Dobrze. - na te słowa złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Widziałam, że jemu też jest ciężko, dlatego jak najszybciej chciałam udać się w stronę samolotu. Zabrałam walizkę i ruszyłam przed siebie. Słyszałam jak mój chłopak krzyczał, że mnie kocha, ale nie odwracałam się, bo bałam się że nie będę na tyle silna, aby wsiąść do samolotu. Dopiero gdy doszłam do bramek, odwróciłam się, pomachałam mu i bezdźwięcznie powiedziałam ,,Kocham Cię''. Chyba zrozumiał, bo krzycząc odpowiedział ,,Ja Ciebie też.''. Posłałam mu buziaka i znikłam za rogiem. Gdy już go nie było w zasięgu mojego wzroku łzy zaczęły mi płynąć strumieniami. Wsiadając do samolotu wzięłam kilka głębokich oddechów i otarłam łzy. Gdy wystartowaliśmy dostałam sms'a od Harrego: ,,Już tęsknie!'' Tym razem zamiast płakać uśmiechnęłam się szeroko do siebie. Po wymienieniu z moim chłopakiem kilku smsów usnęłam, co rzadko mi się zdarzała podczas podróży.

no i jest, przepraszam że tak późno.
pocieszające jest to, że dzisiaj miałam wenę
i mam pomysły na około 20 rozdziałów do przodu,
więc jeszcze trochę będziecie musieli się ze mną użerać!
ale i tak Was kocham!
xoxo.

4 komentarze:

  1. Idealnie!
    To wszystko jest takie idealne! ;*
    Kocham!
    No normalnie się rozpływam! :p
    Mam nadzieję, że po tych 20 rozdziałach nie będzie końca! :)
    Czekam na nn! :D



    my-world-and-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuuuurde nie wiem już co pisać...Zawsze twoje rozdziały s świetne i cieszę się że dostałaś weny!!

    dreams-do-not-even-dreamed.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo, jak zwykle zresztą <3

    stereo-soldier.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]
    Przepraszam za spam ,ale nie znalazłam zakładki SPAM.
    Chciała bym zaprosić Cie na opowiadanie o Jasmine i Niall'u.
    http://reason-to-smilex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń