poniedziałek, 28 stycznia 2013

the beginning of story..

18 GRUDZIEŃ 2012
Jestem Natalie, mam 18 lat i chodzę do trzeciej klasy liceum. Mam starszą siostrę - Susan, ma męża Paula, za którym średnio przepadam. Mają cudownego sześcioletniego synka - Toma. Jest przeuroczy i bardzo ambitny jak na swój wiek. Przy nim zawsze humor mi się poprawia i znowu czuję się jak dziecko, budując z nim zamki z piasku bądź super-wystrzałowe statki kosmiczne z klocków LEGO. Mieszkam z mamą i tatą w prywatnym domu. Relacje z moimi rodzicami pozostawiają wiele do życzenia. Z tatą prawie w ogóle nie rozmawiam bo to zawsze kończy się kłótnią, a z mamą...co wieczór rozmawiamy, po pracy przychodzi do domu, siada obok mnie i rozmawiamy. Ale tak naprawdę odbiega to od rozmowy, której potrzebuje. Tematem przewodnim jest moja matura. Dla niej nic innego się nie liczy. Uważa, że uczę się za mało. Mimo że nie ma jej w domu od godziny 10 do godziny 20, bo tak pracuje, oskarża mnie o ciągłe lenistwo. Traktuje mnie jak dziecko, powtarza ciągle to samo 1546841689 razy dziennie, co jest częstym powodem naszych sprzeczek. Wracając do mojej szkoły, chodzę do najlepszego liceum w mieście, do najlepszej klasy w szkole, ale jestem raczej przeciętnym uczniem. Trzy lata temu poznałam moją obecnie najlepszą przyjaciółkę - Kate. Na początku się nie lubiałyśmy, w sumie cieżko stwierdzić czy się lubiałyśmy, bo wcale nie rozmawiałyśmy. Po pół roku zbliżyłyśmy się do siebie i tak zostało do teraz. Mówimy sobie o wszystkim, razem płaczemy, razem śmiejemy się i wspieramy na okrągło. ,,Dobrze jest mieć kogoś, dzięki komu masz świadomość, że nie jesteś sam.'' - myślałam. Kate trenuje taniec jazzowy i hip-hop, jest w tym rewelacyjna! Jestem niebieskooką blondynką. Nigdy nie zaakceptowałam swojego wyglądu do końca. Raczej go toleruje, ale nie jest mi dobrze z moim wyglądem. Kate uważa, że przesadzam. Ważę 55kg i mam 170cm wzrostu. Z charakteru jestem trudnym człowiekiem, przynajmniej dla ludzi, którzy nie znają mnie na tyle blisko. Pod twardą skorupą kryje się we mnie wrażliwa dziewczyna, pragnąca miłości która pochłonie ją na maxa i sprawi że będzie niezaprzeczalnie szczęśliwa. Ironię traktuję jako sposób na walkę z głupotą ludzką, gdy nie mam humoru nic mi nie pasuje., ale jestem zawsze ze wszystkimi szczera, mówię to co myślę. Uwielbiam siatkówkę, a od ubiegłego roku zakochałam się w snowboardzie. To jest to czego szukałam całe życie, niestety dopiero się uczę, bo ostatnio brakuje mi czasu na takie przyjemności. Zawsze pragnęłam mieć jakąś PASJĘ, wiedziałam że siatkówka jest dla mnie ważna, trenowałam w różnych klubach od gimnazjum, szybko się uczyłam i przeskakiwałam do coraz lepszych zespołów. Mimo że był to świetny sposób na odreagowanie brakowało mi czegoś. Dlatego tak bardzo uwielbiam snowboard, to jest to. Poczułam to przy pierwszym upadku na pierwszej nauce jazdy. To było niesamowite. Jestem miłośniczką filmów (m,in. ,,Step Up'' , ,,Trzy metry nad niebem'' , ,,LOL'' , ,,Titanic''), wszelkiego rodzaju seriali (,,Pamiętniki wampirów'' , ,,Dr, House'' , ,,Plotkara'' , ,,90210''). Co do muzyki...znajduje w niej ukojenie. Mam dość specyficzny gust muzyczny,  lubię wszelkiego rodzaju muzykę, ale moje serce należy do ,,smętów''. Uwielbiam muzykę, która wzrusza do łez. Moimi ulubionymi artystami solowymi są: ED SHEERAN(!), Rihanna, Emeli Sande. Co do zespołów preferuję Coldplay, The Fray, Kings of Leon. Ostatnio mam fazę na One Direction. W sumie to dziwne, słucham ich muzyki od dwóch miesięcy na okrągło, jeszcze nigdy tak nie miałam. Zazwyczaj po słuchaniu 16846 razy dziennie tej samej piosenki nudziła mi się po tygodniu, a tu już dwa miesiące i nadal? Kiedyś ich nie lubiałam. Mam dość krytyczne zdanie jeśli chodzi o hollywoodzkie gwiazdki, którym sława poprzewracała w głowie. Wkurzały mnie ciągłe plotki na temat ich związków, nowych tatuaży itd. Niecały miesiąc temu z nudów zaczełam oglądać na YouTube filmiki pt. ,,Funny moments of One Direction''. Strasznie mnie to pochłonęło, umiałam przeleżeć cały dzień w łóżku i oglądając jedno i to samo w kółko, do tego doszła masa zdjęć znalezionych w Google Images. Z samego wyglądu na początku spodobał mi się Louis, nie wiem dlaczego. Zaczełam się zastanawiać nad tym czy przypadkiem nie mam One Direction mani.

Teraz po tych dwóch miesiącach słuchania na okrągło ich piosenek nadal nie wiem czy jestem ich fanką. Zależy jak kto interpretuje to słowo. Uwielbiam ich muzykę, zawsze poprawia mi humor, ale nie czuje się Directionerką. Nie szaleje na punkcie tyłka Louisa, loków Harrego, czy dziar Zayna.  Fakt faktem są przystojni, i to bardzo. Chętnie wybrałabym się na ich koncert, ale nie jestem jedną z tych dziewczyn co rzucają im staniki na scenę, lub piszczą jak ich widzą, lub spędzają noc pod ich domem tylko po to by zdobyć autograf. Przynajmniej tak mi się wydawało. I tutaj zaczyna się moja NIESPODZIEANA przygoda z One Direction...



początki bywają trudne, liczę na wyrozumiałość,

xoxo.

2 komentarze:

  1. nie można mnie nazwać osobą z stażem ; ) , Ale jeśli chodzi o moje zdanie to bardzo fajnie napisane. Podoba mi się ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za wizytę, to dopiero początek, ale w głowie mam naprawdę całkiem sporo pomysłów. liczę że będziesz informować mnie na bierząco o swoich nowych wpisach i że zawitasz tu ponownie, kiedyś może.
      pozdrawiam, xoxo.

      Usuń