poniedziałek, 28 stycznia 2013

Christmas everywhere

20 GRUDNIA 2012
Wstałam koło godziny 9, wyjrzałam przed okno. ,,Okropna pogoda'' - pomyślałam. Na polu było +5 stopni, świeciło słońce, które roztapiało śnieg w ciągu mgnieniu oka. ,,Jak to możliwe, przecież mamy grudzień, święta bez śniegu to nie święta'' - myślałam. ,,Zimo, gdzie jesteś?!'' - zawołałam z oburzeniem. Dobrze, że nikogo nie było w domu, mama z tatą wybrali się na świąteczne zakupy. Lubiałam zostawać sama w domu, miałam ciszę, spokój i zero pretensji. Postanowiłam posprzątać swój pokój, a potem wybrać się do galerii handlowej po prezent świąteczny dla Kate, bo wcześniej nie miałam czasu się tym zająć. Z dość pozytywnym nastawieniem, pomimo niezadawalającej pogody zeszłam na dół do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę i zajrzałam do lodówki, w poszukiwaniu inspiracji na śniadanie. W końcu zdecydowałam się na jajecznice na maśle, babcia mi taką zawsze robiła, jak mieszkaliśmy w Polsce. Tęskniłam za nią strasznie, ona zawsze miała dla mnie czas, potrafiła słuchać jak nikt inny i dawała złote rady! Z wspomnień wyrwał mnie dźwięk piszczącego czajnika. Zrobiłam sobie kawę zbożową, wzięłam jajecznice i poszłam usiąść do salonu. Włączyłam MTV...leciała piosenka 1D, ,,Znowu'' - powiedziałam pod nosem, dokończyłam śniadanie i poszłam na górę. Nie chciało mi się ubierać, więc zostałam w pidżamie i posprzątałam cały pokój.   Puściłam muzykę i układałam ubrania w szafie. Znalazłam swoje stare pudło ze zdjęciami, jak zwykle nie mogłam powstrzymać łez. Byłam na nich z babcią i dziadkiem w naszym starym domu. Usłyszałam, że ktoś jest w domu, szybko schowałam pudło i zeszłam zobaczyć kto to. Rodzice jak zwykle sprzeczali się o coś. Przywitałam się z nimi i wróciłam do pokoju. Wziełam czarne rurki, białą bokserkę i czerwoną marynarkę i poszłam się przebrać. Delikatnie pomalowałam oczy i nałożyłam błyszczyk. Upiełam włosy w chaotycznego kłosa, zabrałam torbę i ruszyłam przed siebie. Włożyłam słuchawki do uszów i przewinełam na piosenkę One Direction - Over again. Mogłam jej słuchać bez końca, była idealna. Znowu odleciałam do krainy marzeń. Często łapała mnie ''chwila na rozkminy''. Słuchając w kółko piosenki stwierdziłam, że może nie jestem Directionerką, ale do grupy fanów chyba się zaliczam. Różnica między tym pierwszym a drugim, dla mnie, polegała na tym że określenie pierwsze bardziej charakteryzowało szalone, bardzo oddane fanki, zdolne do wszystkiego. Fanka oznaczała bardziej spokojną osobę, lubiącą ich muzykę i szanującą ich życie prywatne. ,,Oni to muszą mieć naprawdę fajne życie, nie mają na co narzekać, cholerni farciarze!'' - pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Pogrążona w rozmyśleniach nie zauważyłam, że doszłam już na miejsce. Kilka godzin chodziłam po galerii zastanawiając się nad prezentem dla Kate, to była naprawdę trudna decyzja wybrać jeden IDEALNY prezent dla wyjątkowej osoby. Wybrałam białe, duże, nauszne słuchawki i czarną MP4, bo kiedyś wspominała, że swoją zgubiła. Wracajac do domu ciągle myślałam o chłopakach z 1D. W sumie nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Po przyjściu do domu zaniosłam rzeczy do pokoju i zeszłam do kuchni po ulubione ciastka zbożowe i sok marchewkowy. Zobaczyłam listcik od rodziców ,,Pojechaliśmy do SPA i na narty ze znajomymi, wracamy za kilka dni.'' ,,Ech..'' - westchnęłam. Rodzice często wyjeżdżali nie pytając mnie o zdanie czy o chęci pojechania z nimi. W sumie kilka dni spokoju to było to o czym marzyłam. Zadzwoniłam do Kate i umówiłam się z nią na wieczór. Była godzina 16, strasznie mi się nudziło. Wziełam laptopa do ręki i odruchowo wpisałam w wyszukiwarkę ,,One Direction''. Do godziny 18 oglądałam ich występy z X-Factor, analizując przy okazji każdego z chłopaków. Po analizie stwierdziłam, że to nie Louisem jestem zainteresowana, a Harrym. Poczytałam kilka plotek na jego temat co mnie odrobinę zdołowało, gdyż plotki głównie dotyczyły jego związku ze słynną Taylor Swift. Nie wiem czemu nie lubiałam tej laski, od początku pojawienia się jej na rynku muzycznym, strasznie działała mi na nerwy. Wracając do Harrego, był określany jako bezczelny, czarujący flirciarz. Patrząc na moje poprzednie wybory jeśli chodzi o chłopaków to typ wrażliwego drania był tym moim wymarzonym typem. Ciągło mnie do takich osób. Przejechałam się na tym kilka razy..Myślałam że z czasem mi minie fascynacja tego typu chłopakami, lecz jak to się mówi ,,nadzieja matką głupich''. Po chwili zdenerwowana odłożyłam laptopa i zszłam na dół. Schodząc po schodach usłyszałam dzwonek do drzwi. ,,Co za synchron.'' - pomyślałam i otworzyłam drzwi. W drzwiach stała Kate z butelką wina w ręku i ślicznie zapakowanym prezentem mikołajkowym. Przywitałam ją całusem w policzko i zaprosiłam do środka. Wymieniłyśmy się prezentami, złożyłyśmy sobie życzenia i usiadłyśmy w salonie. Okazało się że Kate też nie miała dobrego humoru. Często nasze humorzaste wieczory kończyły się albo płaczem albo świetną zabawą. Otworzyłam wino i zaczęłyśmy planować wieczór. Zadecydowałyśmy, że Kate zostanie dzisiaj u mnie na noc. Po wypiciu butelki wina, zeszłyśmy do mojej piwnicy po następną i zamówiłyśmy pizze. Pojedzone i ''wesołe'' usiadłyśmy przed laptopem... Wpadłyśmy na szalony pomyśl... Postanowiłyśmy wejść na Chatroulette, bo poznać nowych ludzi..

jakoś tak z nudów napisałam kolejną część. 
pragnę poinformować, że charakter opowiadań 
w dużej mierze zależy od mojego humoru, 

więc get ready for this and see you soon.
xoxo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz