niedziela, 19 maja 2013

this is the end

26 WRZEŚNIA 2014
Jechaliśmy do szpitala. Ból nasilał się coraz bardziej. Kurczowo trzymałam Harrego za rękę. Czułam, że coś jest nie tak. Do planowanego porodu miałam jeszcze dwa miesiące, to dużo. Skurcze łapały mnie zdecydowanie za często i były zbyt bolesne. Męczyłam się strasznie. Jak na złość były korki. Nagle zrobiło mi się słabo i ciemno przed oczami. Straciłam przytomność, nie wiem na jak długo, lecz po przebudzeniu się byliśmy w szpitalu. Siedziałam na wózku czując jeszcze większy ból niż wcześniej. Pielęgniarka zawiozła mnie na ostry dyżur. Lekarz podał mi tabletki uspokajające i przeciwbólowe. Nieco mi ulżyło.
- Musimy wykonać USG. - powiedział doktor poprawiając okulary na nosie.
- Doktorze, czy coś jest nie tak? - zapytałam zaniepokojona.
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, przed zrobieniem badania. Proszę się uspokoić, wszystko będzie dobrze. - odpowiedział mężczyzna starając się mnie uspokoić.
***
- Panie doktorze, co się dzieje? Czuję przecież, że coś jest nie tak. - mówiłam widząc zmieszanie mojego lekarza. Ściągnął okulary i przetarł oczy. Wziął głęboki oddech.
- Pani ciąża jest zagrożona, musimy natychmiast operować. - mimowolnie napłynęły mi łzy do oczu. - Jest tylko jeden problem. Ta operacja jest bardzo ryzykowna. Dla Pani. Możliwe, że nie zdołamy uratować jednego z Was. - obniżył ton głosu. Zaszlochałam głośno. - Musi Pani podjąć decyzję, ponieważ każda sekunda w tym przypadku jest na wagę złota. Czy zawołać Pani męża? - zapytał unosząc delikatnie kąciki ust ku górze.
- Tak. - odpowiedziałam słabo przerywając głuchą ciszę.
***
- Zostawię Państwa samych i proszę pamiętać, że nie mamy dużo czasu. - powiedział doktor wychodząc z sali.
- O co chodzi? Na co nie mamy czasu? Czemu płaczesz? Coś nie tak z dzieckiem? - pytał zdezorientowany Harry.
- Harry, usiądź proszę. - powiedziałam robiąc mu miejsc obok mnie.
- Natalie, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. - mówił wyraźnie zdenerwowany.
- Obiecaj tylko, że nie przerwiesz mi dopóki nie skończę.
- Ale...
- Obiecaj! - podniosłam ton głosu i złapałam go za rękę.
- Dobrze, obiecuję.
- Harry, nie wiem od czego zacząć...
Rzecz w tym, że ciąża jest zagrożona. By uratować nasze dziecko potrzebna jest operacja, teraz, zaraz. Nie możemy z tym zwlekać. Lecz jest mały haczyk. - zaczęłam wyjaśniać widząc zdezorientowanie mojego męża. Zacisnęłam mocno oczy i wzięłam głęboki wdech. - Operacja jest bardzo ryzykowna, możliwe, że tylko jedno z nas wyjdzie z tego cało. - szepnęłam ocierając łzy.
- Nie, to niemożliwe. - Harry popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, które teraz świeciły się jak świeczki.
- Harry, ja... - zaczęłam nieśmiało. - Ja podjęłam już decyzję.
- NIE! Nie zgadzam się! - krzyczał Harry, który najwidoczniej już wiedział o co mi chodzi.
- Harry, uspokój się. - złapałam go za rękę. - Wszystko będzie dobrze. - dodałam i otarłam jego łzy. - Będę silna, nie poddam się tak łatwo. Znasz mnie. Urodzę piękną, zdrową córeczkę i będziemy szczęśliwi, rozumiesz? - mówiłam starając się przekonać samą siebie do tej racji.
- Ale Natalie...ja nie mogę Cię stracić. - szlochał Harry.
- Nie stracisz, zawsze będę o tutaj. - powiedziałam dotykając jego klatki piersiowej. - Ja chcę urodzić to dziecko, nasze dziecko. Nie mogę z niego zrezygnować, za bardzo je kocham. Dlatego jestem w stanie poświęcić siebie dla niego. I zrobię to.
- Ale... - załkał ponownie.
- Ciiiii. - szepnęłam i położyłam palec na jego ustach. - Pocałuj mnie, proszę. - na te słowa Hary nachylił się i złączył nasze usta w pocałunku. Spodziewałam się, że po raz ostatni doświadczam tego uczucia, dlatego chciałam się jak najdłużej tym nacieszyć. Słone łzy mimowolnie spływały po moich policzkach.
***
- Podjęli Państwo już decyzję? - zapytał lekarz, uchylając drzwi do sali.
- Tak. - powiedziałam widząc minę Harrego. Wiedziałam, że nie popierał mojego wyboru, ale w końcu go zaakceptuje. Kiedyś na pewno. Poza tym z tej sytuacji nie ma lepszego wyjścia. - Zgadzamy się na operację. - dodałam, łapiąc Harrego za rękę, starając się dodać mu otuchy. Widok cierpiącego Harrego sprawiał, że cierpiałam razem z nim. Jednak był cień szansy, że przeżyję. I wierzyłam w to, to dawało mi siły. Nie mogłam go zostawić, nie chciałam tego. Zawsze wyobrażałam sobie siebie za kilka lat. Szczęśliwa mama, kochająca żona. Wiecie, dom z ogródkiem, dwójka dzieci, wspierający mąż u boku, pies i te sprawy. Teraz mogłam nawet nie zobaczyć swojego dziecka. Karciłam się za taki myśli.
- Dobrze, za chwilę pielęgniarka zawiezie Panią na blok operacyjny. Wykonamy cesarskie cięcie. Odbędzie się to pod narkozą. Pójdę przygotować się do zabiegu. - powiedział lekarz kierując się w stronę wyjścia.
- Doktorze... - zaczął Harry spoglądając na niego z nadzieją.
- Panie Styles...zrobimy wszystko co  naszej mocy, by uratować pańską żonę i dziecko. - przerwał mężczyzna domyślając się o co chodzi Harremu. - Mają Państwo jeszcze chwilę.
- Natalie, obiecaj mi, że będziesz walczyć. Że wyjdziesz z tego cało i za kilka godzin się znowu zobaczymy. Że razem wychowamy nasze dziecko. - błagał Harry, gładząc mój policzek.
- Harry wiesz że nie mogę Ci tego obiecać, ale zrobię wszystko, naprawdę wszystko żeby tak też się stało. Ale wiesz, na wypadek gdyby coś poszło nie tak... Harry musisz mi obiecać, że jeśli mnie nie uratują wychowasz nasze dziecko na cudownego człowieka. Przysięgnij mi, że będziesz korzystał z życia. Być może kiedyś się zakochasz ponownie. Stworzysz prawdziwą rodzinę dla naszego dziecka. Musisz mi to obiecać, że się nie poddasz bez względu na to jak ciężko będzie. Masz wspaniałych przyjaciół przy sobie. - przerwałam widząc pielęgniarkę zmierzającą w moim kierunku.
- Jest Pani gotowa? - zapytała kobieta w białych fartuchu.
- Prawie. - odpowiedziałam i ponownie spojrzałam na mojego męża. - Obiecuję, że będę walczyć, ale Ty obiecaj mi to o co Cię proszę. - patrzyłam na niego wyczekująco.
- Obiecuję. - szepnął ocierając swoje mokre policzki.
- Jestem gotowa, możemy jechać. - odpowiedziałam, obdarzając Harrego delikatnym uśmiechem.
***
- Czy wszystko w porządku? - zapytał Harry, zrywając się ze szpitalnego krzesła widząc wybiegającą z sali operacyjnej pielęgniarkę, lecz ta zignorowała jego pytanie. Przeczesał palcami swoje włosy.
- Harry, spokojnie. Wiem że trudno Ci się opanować w tej sytuacji, ale nerwy to ostatnie czego teraz potrzebujemy. - starał uspokoić się go Niall.
- Nie, kurwa. - wykrzyknął uderzając pięścią o ścianę. - Czy Ty słyszysz co mówisz? Mam być spokojnym jak za tymi drzwiami Natalie toczy walkę o swoje życie i o życie naszego dziecka? Stoję tu bezradny i nic nie mogę zrobić. Nie mogę jej pomóc. To ja powinienem dbać o ich bezpieczeństwo. To jest...To nie może się tak skończyć. - szlochał osuwając się na podłogę.
- I nie skończy! Musisz w to wierzyć. Oni tego potrzebują, potrzebują Twojej wiary. - mówił opanowanym tonem Niall klepiąc Harrego po ramieniu.
***
- Doktorze, już po wszystkim? Proszę powiedzieć mi co z nimi? - wypytywał przerażony Harry, gdy tylko lekarz opuścił salę operacyjną.
- Ma Pan śliczną, zdrową córeczkę. Jest wcześniakiem, więc musimy zostawić ją jeszcze kilka dni na obserwacji, ale będzie dobrze. - uśmiechnął się słabo lekarz.
- Jestem ojcem! - wykrzyczał Harry, patrząc na resztę zespołu. - Doktorze, ale co... - przełknął głośno ślinę. - Co z moją żoną?
- Przykro mi, robiliśmy wszystko co w naszej mocy. Wystąpiły komplikacje, przerwanie akcji serca, nie byliśmy w stanie nic zrobić. - mówił lekarz.
- Chce mi Pan powiedzieć, że ona...Że jej już nie ma? - pytał Harry, znając odpowiedź na to pytanie.
- Przykro mi. - powtórzył mężczyzna spuszczając głowę.
- Nie, nie, nie, to nie dzieje się naprawdę. - panikował Harry. Schował twarz w dłoniach i zaczął płakać. Chłopcy widząc to podeszli do niego i po prostu go przytulili. Widocznie dodało mu to otuchy, ponieważ po kilku minutach wstał, otarł łzy, wysiąkał nos i podszedł do lekarza. - Ja muszę ją zobaczyć, naszą córkę. - poprosił Harry.
- Jasne, ale tylko na chwilę. Proszę za mną. - ruszył lekarz, a za nim pozostali.
***
- Oto Pańska córeczka.
Tylko Pan może wejść do środka, resztę proszę o pozostanie tutaj. Nie może przebywać Pan tam zbyt długo, więc proszę się pospieszyć. - oznajmił doktor otwierając drzwi do sali.
Harry wszedł do środka i stanął przy malutkim łóżeczku. Patrzył na nią jakby zobaczył ducha. Chłopcy stali za szybą i przyglądali się temu wszystkiemu. Po kilku minutach wrócił lekarz i poprosił Harrego, by opuścił salę.
- Zobaczy się Pan ze swoją córeczką jutro. Teraz proszę wrócić do domu i odpocząć. - powiedział doktor i odszedł.
- Ona... - zaczął Harry zupełnie oszołomiony. - Ona jest taka podobna do niej. Ma jej oczy, nos i usta. - mówił Harry, po czym usiadł na krześle. - Ja nie wiem czy ja podołam temu wszystkiemu. Nie wiem czy będę w stanie żyć i normalnie funkcjonować bez Natalie. Nasza rozłąka kosztowała mnie już tyle, że nie wyobrażam sobie tego, że nigdy jej nie zobaczę. Nawet się nie pożegnaliśmy. To nie tak miało być. - powtarzał.
- Harry, nie jesteś sam, masz nas. My Ci pomożemy. Nie możesz się poddać. Z tego co mówisz masz najpiękniejszą córkę na świecie i to dla niej musisz być silny. - pocieszał go Louis.
- Nie poddam, przecież obiecałem. - szepnął Harry nawiązując do swojej obietnicy.
***
Minęły dwa lata. Nie poddałem się. Nasza córka rośnie jak na drożdżach. Nasza Darcy. Patrzę na nią i widzę Natalie. Do dzisiaj nie mogę pogodzić się z jej utratą, jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej. Mam dla kogo żyć. Wychowywanie nie jest łatwe, to dla mnie zupełnie coś nowego. Nie jestem sam. Pomagają mi przyjaciele i rodzina. Dlatego jest łatwiej. Od śmierci Natalie nie spotykam się z nikim poza przyjaciółmi. Nie chcę mieć kogoś innego. Natalie była wszystkim co miałem i nic jej nie zastąpi. Wolę być sam i skupić się na Darcy, ale nie mówię nie. Może kiedyś zmienię co to tego zdanie. Wiecie życie jest cholernie nieprzewidywalne. Tak jak nie do przewidzenia była śmierć Natalie. Nie potrafię się z tym pogodzić, płaczę po nocach, gdy nikt nie patrzy. Trudno jest mi o tym nie myśleć. Znaczyła dla mnie tak wiele, tyle mieliśmy jeszcze do zrobienia. A teraz? Siedzę tu po prostu bez niej i nie za bardzo wiem jak ogarnąć swoje życie. Nie robię kroku na przód, nie mogę lub po prostu nie chcę. Nasza miłość jest jak wiatr, nie widzę jej, ale czuję. - myślał Harry.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Bardzo Was przepraszam, ze tyle musieliście czekać. Ale matury to nie przelewki i pochłaniały ostatnio cały mój wolny czas. Mam nadzieje, ze nie rozczarowaliście się zakończeniem. Happy endy są za bardzo oklepane, a ja chciałam Was zaskoczyć. Po cichu liczę że mi się to udało. Dobiliśmy do końca, do 50 posta, do nie wiem którego rozdziału. Chciałam Wam podziękować za wsparcie, za poświęcanie swojego czasu, za wszystkie komentarze. Za to, że byliście ze mną. Dzięki Wam stworzyłam coś w miarę fajnego. To chyba pierwsza rzecz, którą dokończyłam. Zaczęłam i skończyłam. Od A do Z. I z tego jestem naprawdę dumna. No w sumie nie wiem co więcej mam Wam powiedzieć, ale trochę mi smutno, ze to już koniec. Jednak gdzieś tam w głowie chodzi mi pomysł na coś nowego. Niestety od pomysłu do realizacji jest długa droga. Gdy wszystko dopracuję dam Wam znać. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam wytrwałości w czekaniu do upragnionych wakacji. Ja jeśli jutro zdam moją ostatnią maturą praktycznie rozpocznę swoje wakacje. Więc trzymajcie kciuki. A do wszystkich, którzy piszą swoje opowiadania - pamiętajcie stay strong and never give up. Kocham Was, serio serio.
Do zobaczenia wkrótce.